Korea i Japonia
Seul i Japonia
04 -18 września 2024
Ta podróż zaczęła się już rok wcześniej kiedy to kupiłem w okazyjnej cenie bilety lotnicze z Wiednia do Seulu. Potem było trochę zamieszania bo linie lotnicze wycofały się z rejsów na tej trasie, ale finalnie udało się zanienić bilety na inną linię lotniczą w podobnym terminie. Biznes życia bo za bilety zapłaciłem 1400zł a zamienili mi na linię Emirates. Z racji, że po zamianie wyszło nieco więcej podróży razem z resztą ekipy postanowiliśmy rozszerzyć wycieczkę o Japonię. Dokupiłem więc kilka biletów i w sumie ten początkowo planowany Seul stał się tylko dodatkiem do podróży do Japonii.
Loty
Godziny na lotniskach
Godziny w powietrzu
Dzień 1 – Długa droga do celu
Lot do Seulu, który wykupiłem dotyczył wylotu z Wiednia, więc najpierw musiałem udać się do stolicy Austrii. Nauczony doświadczeniem z podróży do Pragi nocnym pociągiem postanowiłem zainwestować w bardziej komfortowy środek transportu. Swoją podróż zacząłem więc na lotnisku Chopina gdzie wsiadłem do pierwszego samolotu i o 7:25 wyleciałem do Wiednia. Lot, który trwał nieco ponad godzinę był dopiero przystawką do tego co mnie czekało.
W Wiedniu spotkałem się z resztą mojej ośmioosobowej ekipy i po południu wsiadłem do drugiego samolotu. Był to samolot Airbus A380 linii Emirates. Przyzwyczajony do tanich linii lotniczych w tym gigancie czułem się jakby luksusowo. Dużo miejsca na nogi, ciepłe posiłki i napoje w cenie biletów, ekrany w oparciach foteli oferujące bogatą bibliotekę filmów, obraz z kamer na samolocie oraz gry sprawiały, że podróż była naprawdę wygodna. Samolot, który wystartował z Wiednia o 15:30 po 4 i pół gdzinie czyli o 23:00 wylądował w Dubaju.
Dzień 2 – Dubai, Seul
W Dubaju miałem trochę czasu by pozwiedzać… lotnisko. Następnie wsiadłem do trzeciego samolotu tej podróży i o 3:40 wyleciałem do Seulu. Na miejsce dotarłem po ponad 8 godzinach lotu czyli o 17:00 czasu lokalnego.
Ale to jeszcze nie koniec latania. Tego dnia w Seulu miałem czas tylko na szybkie zwiedzanie miasta, ostre jedzenie i zakwaterowanie się na nocleg niedaleko lotniska ponieważ…
Dzień 3 – Seul, Osaka, Hiroshima
… nastpnego dnia z samego rana wróciłem na lotnisko by wsiąść do czwartego samolotu i 0 7:30 wyruszyć do Japonii a konkretnie do Osaki. Na miejsce dotarłem po dwóch godzinach czyli (tu już bez przestawiania zegarków) o 9:30. Ale w Osace też nie zabawiłem długo. Po chwili czasu na ogarnianie biletów na pociągi siedziałem już w pierwszej atrakcji tego wyjazdu czyli superszybkim pociągu Shinkansen. Trasę 330km do Hiroshimy pokonałem w niecałe… półtorej godziny. Pociąg jechał prawie 300km/h! Dla porównania Pendolino na pokonanie trasy z Warszawy do Gdańska (320km) potrzebuje prawie 3 godziny.
Popołudnie spędziłem na zwiedzaniu miasta. Widziałem park oraz izbę pamięci ofiar zrzucenia na miasto bomby atomowej. Budynek, którego mury przetrwały wybuch tej bomby. Wieczorem zjadłem pyszne okonomijaki, wybrałem się na zamek i spacer uliczkami miasta.
Dzień 4 – Hiroshima, Itsukushima
Kolejnego dnia, tym razem już nawet wyspany, ruszyłem na pobliską wyspę by zobaczyć trochę japońskiej przyrody. Najpierw podjechałem trochę pociągiem a następnie przesiadłem się na prom. Na miejscu przy wejściu zaopatrzyłem się w wydrukowaną mapkę wyspy z jej atrakcjami. Niestety, gdy tylko usiadłem na ławce by wyjąć coś z plecaka i odłożyłem mapkę obok siebie to jedna z głównych atrakcji tej wyspy… zjadła mi mapę…
Wyspa jest znana z dużej liczby zamieszkującej ją jeleni. Nie są one oswojone, ale przyzwyczaiły się do ludzi i swobodnie chodzą wśród nich. Jak bardzo swobodnie przekonałem się gdy jeden z nich podszedł do mnie i porwał leżącą przy mnie, wspomnianą wcześniej, mapkę wyspy. Nim się spostrzegłem miał ją juz w pyszczku. Próbowałem mu ją wyrwać, jednakże bezskutecznie. Dalej zwiedzałem z mapą w telefonie.
Oprócz jeleni atrakcjami wyspy są liczne kapliczki i bramy tori. Te charakretystyczne czerwone konstrukcje prowadzą do świątyń. Najbardziej znana z nich stoi w wodzie otaczającego wyspę morza. Jednak po poudniu, w czsaie odpływu, poziom wody się obniża i do bramy można dojść po plaży. Najpierw wybrałem się kolejką linową na górę by podziwiać widoki oraz kapliczki i świątynie. Po południu wybrałem się na wspomnianą plażę i podszedłem pod bramę tori. Wieczór na plaży był dobrym czasem by odpocząć po długiej podruży i nabrać sił przed dalszym zwiedzaniem. Bo tak leniwego czasu już na tej wycieczcie nie uświadczyłem.
Dzień 5 – Hiroshima, Himeji, Kioto
Nieco przed Osaką zatrzymałem się w miejscowości Himeji, w której znajduje się zamek o tej samej nazwie, znany też jako Zamek Białej Czapli. Jest to ponoć najpiękniejszy zamek w całej Japonii i było to jedno z miejsc, które bardzo chciałem zobaczyć. Plan był taki, że pół dnia przeznaczamy na Himeji a drugie pół na Kobe, kolejny przyskanek przed Osaką. Niestety/stety poranna logistyka i niemiłosierny upał sprawiły, że zwiedzanie się nieco rozwlekło. Postanowiliśmy więc zrezygnować z Kobe a w zamian zobaczyć zamek Himeji także w środkuo oraz pobliski japoński ogród. Wieczorem dotarłem do Osaki gdzie przesiadłem się w kolejny pociąg do Kioto.
Dzień 6 – Kioto
Kioto, dawna stolica Japoni, miasto pełne świątyń, bambusowych lasów i budynków charakterystycznych dla Japonii. To tu w pełni poczułem klimat tego kraju. Taki na jaki liczyłem, nie zabudowany jeszcze szklanymi blokami
Pierwszy dzień w Kioto zacząłem o jakiejś nieludzkiej porannej porze, ale dzięki temu mogłem spacerować po prawie pustym kompleksie świątynnym, który później zalewa tłum ludzi. Spacerowałem klimatycznymi uliczkami miasta skąpanymi w porannym słońcu, widziałęm nie jedną pagodę, świątynię i kapliczkę. Zjadłem sushi, które jeździło sobie przede mną na talerzykach w różnych kolorach. Przeszedłem przez bambusowy las i spacerowałem po starej dzielnicy miasta. Wieczorem natomiast zwiedziłem nieco tej nowszej dzielnicy i złapałem Pikachu. No dobra… kupiłem.
Dzień 6 – Kioto
Kioto, dawna stolica Japoni, miasto pełne świątyń, bambusowych lasów i budynków charakterystycznych dla Japonii. To tu w pełni poczułem klimat tego kraju. Taki na jaki liczyłem, nie zabudowany jeszcze szklanymi blokami
Pierwszy dzień w Kioto zacząłem o jakiejś nieludzkiej porannej porze, ale dzięki temu mogłem spacerować po prawie pustym kompleksie świątynnym, który później zalewa tłum ludzi. Spacerowałem klimatycznymi uliczkami miasta skąpanymi w porannym słońcu, widziałęm nie jedną pagodę, świątynię i kapliczkę. Zjadłem sushi, które jeździło sobie przede mną na talerzykach w różnych kolorach. Przeszedłem przez bambusowy las i spacerowałem po starej dzielnicy miasta. Wieczorem natomiast zwiedziłem nieco tej nowszej dzielnicy i złapałem Pikachu. No dobra… kupiłem.
Dzień 7 – Kioto, Osaka
Kolejny dzień w Kioto zacząłem wraz z Pikachu od przejścia przez bramy Tori… setki bram Tori. Potem jeszcze pooglądałem okoliczne świątynie by następnie udać się do parku miejskiego gdzie chciałem zobaczyć Pałac Imperialny. Pałac niestety był zamknięty, ale sam park też ładny. Na koniec zwiedzania Kioto udałem się do Kinkaku-ji, świątyni wyłożonej z zewnątrz złotymi płytkami.
Następnie udałem się do Osaki na szybkie zwiedzanie miasta i nocleg przed dalszą podróżą. Przespacerowałem się po położonej nad kanałem dzielnicy Dotonbori znanej z ulicznego jedzenia, licznych neonów i innych dziwnych konstrukcji na budynkach. Mnie osobiście urzekł wielki ruchomy krab nad wejściem do restauracji.
Dzień 8 – Tokio
W Osace udałem się na lotnisko by wsiąść do piątego samolotu w tej podróży. Po półtorej godziny byłem już w stolicy Japonii, Tokio. Przyjechałem pociągiem na stację pełną motywów z Tsubasą, bohaterem starego anime, które oglądałem jako dziecko. W Polsce miało chyba tytuł „Kapitan Jastrząb”. Tam zakwaterowałem się w wynajętym na przedmieściach domku i udałem na wieczorny spacer po mieście i do teamLab Planet. Jest to interaktywne muzeum sztuki cyfrowej. Najbardziej mi przypadła do gustu sala gdzie było po kolana wody na której wyświetlały się różne kolory i pływające ryby. Inną ciekawą salą była taka o sferycznym suficie na którym wyświetlane były ruchome obrazy. Można było się w niej położyć i zrelaksować. Oprócz tego były sale z wiszącymi kwiatami, łańcuchami świetlnymi, ogromnymi piłkami czy świecącymi kokonami. Ostatnią atrakcją wieczoru była wizyta w jednostce straży pożarnej.
Dzień 9 – Tokio
Dzień 10 – Tokio
Kolejny dzień zacząłem od wizyty na targu rybnym gdzie można było kupić świeże rybki i inne morskie stworki. Można było też zjeść w jedej z pobliskich restauracji. Niedaleko targu był też wieżowiec z punktem widokowym na panoramę miasta. Ale to był tylko przedsmak zapierających dech w piersiach widoków, bo później udałem się do SkyTree. Wjechałem na 350 piętro tej wieży widokowej po południu by móc podziwiać zarówno ogrom miasta za dnia jak i zachód słońca nad nim i miasto nocą. Mimo, że byłem naprawdę wysoko to i tak miasto ciągnęło się po horyzont. Nocą miasto wyglądało też wyglądało fantastycznie.
Dzień 11 – Tokio
Tym razem dzień zacząłem samotnie, zostawiają resztę ekipy w domku z samego rana. Wróciłem do miejsca, które wcześniej widziałem tylko przelotnie a na, które chciałem poświęcić nieco więcej czasu. Wróciłem do Akichabary, dzielnicy mangi i anime gdzie zagłębiłem się w niezliczone sklepy z figurkami postaci z anime. A że trochę tego w życiu obejrzałem to co rusz trafiałem na fikurkę, lub plakat postaci które znam i lubię. Po trzech godzinach w świecie anime się oczywiście opamiętałem i dołączyłem do reszty ekipy. A w zasadzie do części, bo okazało się, że pomysłów na zwiedzanie jest tak wiele, że utworzyły się dwie grupy realizujące odmienny program.
Jakimś więc tajnym sposobem znalezionym na Instagramie dostałem się do kawiarni w wieżowcu Shibuya Sky, skąd miałem doskonały widok na słynne przejście dla pieszych, gdzie pasy prowadzą też po przekątnej skrzyżowania. Choć to nie jedyne tego typu przejście w Japonii to jest najbardziej znane ze względu na dużą liczbę ludzi. Potem oczywiście sam przeszedłem przez to przejście… trzy razy by nagrać materiał do filmu i ruszyłem na dalsze zwiedzanie miasta. Zobaczyłem park i świątynię Meji Jingu. Spacerowałem po wąskich uliczkach Shinjuku, widziałem głowę Godzilli i kolejną świątynię. Wieczorem obejrzałem mapping na ratuszu, wjechałem na jego punkt widokowy. Ostatni rzut oka na Tokio nocą i czas się zbierać do domku.
Dzień 12 – Tokio, Seul
Czas opuścić Tokio i Japonię. Pojechałem pociągiem na lotnisko gdzie porzegnały mnie Pokemony i „naturalnej” wielkości Rem i wsiadłem do szóstego samolotu tej podróży. Po południu byłem juz w Seulu. Dojechałem na nocleg i jeszcze udało mi się wejść ma mszę do katolickiego kościoła. Potem jeszcze wieczorny spacer po mieście wśród wszechobecnych kranmów z ulicznym jedzeniem i spać.
Dzień 13 – Seul
Dzień zacząłem od wizyty na jednym z największych bazarów w Seulu. Królowało uliczne jedzenie jak i świeże warzywa, owoce i owoce… morza. Później udałem się do parku Jongmyo z kaplicą i świątynią a następnie do ogrodów z Pałacem królewskim i museum folklorystycznym. Trafiłem na jakieś ich święto i wszsytkie obietyky były dostępne bez biletów. A dodatkowo dużo zwiedzających było przebranych w tradycyjne koreańskie stroje. Wieczorem wybrałem się w okolice mostu Jamsu, który jednocześnie jest najdłuższą na świecie fontanną. A na koniec dnia zobaczyłem świątynię Bongeunsa z 23 metrowym posągiem Buddy i pomnik stylu gangnam w dzielnicy Gangnam. Ten od znanej na całym świecie piosenki.
Dzień 14 – Seul
Ostatni już dzień w Seulu bo późnym wieczorem miałem już lot powrotny do domu. Pozwiedzałem jeszcze trochę miasto, spacerowałem po parku, wjechałem kolejką linową na górę z wieżą telewizyjną. Ostatni rzut oka na miasto i czas się kierować na lotnisko. tam szybki prysznic a potem wsiadłem do siódmego samolotu tej podróży.
Dzień 15 – Dubaj, Wiedeń, Warszawa
Z Seulu wyleciałem o północy i do Dubaju przyleciałem o 4:30 jak więc łatwo policzyć leciałem… 9 i pół godziny. Na samolot do Wiednia musiałem poczekać ponad 4 godziny. O 9 wyleciałem ósmym samolotem tej podróży z Dubaju i do Wiednia dotarłem o 13 czyli leciałem… 6 godzin. Potem jeszcze tylko półtorej godziny lotu dziewiątym samolotem do Warszawy i… koniec.