Madagaskar
Czterdzieści krajów przed czterdziestką
Kiedyś postanowiłem, że przed czterdziestymi urodzinami zwiedzę czterdzieści krajów. Pomysł może szalony, ale przez lata udało się go zrealizować. I właśnie Madagaskar stał się tym czterdziestym – miejscem, gdzie chciałem zakończyć tę symboliczną podróż. Szukałem czegoś epickiego na zakończenie i udało się – egzotyka, przyroda, ocean, coś zupełnie innego niż dotąd. Idealne zakończenie mojej czterdziestki przed czterdziestką.
Dzień 0 – Wylot z Warszawy
Podróż zaczęła się na lotnisku Okęcie w Warszawie. Na szczęście lot choć długi to był bezpośredni, więc uniknąłem męczących przesiadek. Samolot miał wystartować o 19:30, ale niestety paliwa nie dowieźli na czas i zrobiło się opóźnienie. Ostatecznie siedziałem w Dreamlinerze około 20:20. Lot trwał 9 godzin i 20 minut. Po wylocie dostaliśmy kolację a o 4 rano śniadanie. Na szczęście udało mi się trochę zdrzemnąć.
Dzień 1 – Przylot na Nosy Be
Wylądowaliśmy na Nosy Be około 7:30 rano. Małe, nieco obskurne lotnisko przywitało nas ciepłem i parną atmosferą. Wentylatory pod sufitem były zbawienne.
Po odebraniu bagażu dałem go do samochodu, który zawiózł go do hotelu. Sam pojechałem innym busem. Vanilla Hotel, w którym się zatrzymałem miał wysoki standard, pyszne jedzenie i piękną plażę. Po tych wszystkich objazdówkach gdzie nocowałem w średnich hotelach tu było jakby luksusowo. Kolejnym nietypowym dla obiazdówek elementem było to, że prawie wszytkie noce spędziłem w tym jednym hotelu. Obiad w formie szwedzkiego bufetu na tarasie z widokiem na ocean – coś pięknego. Po jedzeniu czas na plażowanie: leżak, woda, relaks.
Wieczorem lokalny zespół grał, śpiewał i tańczył. Kolacja z ogromnym wyborem, w tym frytki z banana, manioku, sałatka z zielonych bananów, grillowane ośmiorniczki. Potem jeszcze raz wyszedłem na plażę – spróbowałem fotografować gwiazdy. Niestety pełnia księżyca rozjaśniała niebo, więc nie udało mi się zrobić takiego zdjęcia jak chciałem.
Dzień 2 –Święte drzewo, Lemuria Land i plaża Andilana
Rano krótki spacer po plaży, kilka zdjęć, śniadanie z widokiem na ocean i ruszyliśmy na zwiedzanie wyspy. Najpierw odwiedziliśmy tzw. święte drzewo Malgaszów. By się do niego zbliżyć, musieliśmy założyć kolorowe przepaski i zdjąć buty. Drzewo okazało się plątaniną gałęzi, korzeni i lian – podobno przyrastają metr miesięcznie. Obok znajdowało się malutkie muzeum z kilkoma zdjęciami i eksponatami. Największą atrakcją okazały się jednak… małe kotki.
Później pojechaliśmy do Lemuria Land, gdzie zobaczyłem zwierzęta i rośliny występujące tylko na Madagaskarze. Król Julian dosłownie jadł mi z ręki! Kameleon zmieniający kolor też zrobił wrażenie. Zwiedziliśmy też destylarnię olejków ylang-ylang – intensywny zapach unosił się wszędzie.
Po drodze zatrzymaliśmy się w Andoany – spacer przez lokalny bazar pełen życia i kolorów, a potem obiad w jednym z hoteli. Na deser – plaża Andilana, uważana za najpiękniejszą na wyspie. Czas na kąpiel w oceanie i spacer po białym piasku. Dzień zakończyliśmy na Mont Passot, gdzie zachód słońca z punktu widokowego był absolutnie magiczny. Powrót do hotelu, kolacja, odpoczynek.
Dzień 3 – Transfer na Madagaskar i Park Ankarana
Wczesne śniadanie, szybka łódź i transfer na główną wyspę Madagaskaru. Ruszyliśmy na północ – po nowej drodze, którą w wielu miejscach dopiero budują. Raz asfalt, raz żwir i ciężkie maszyny budowlane. Na obiad zatrzymaliśmy się przy parku narodowym – pierwszy raz w życiu jadłem kraba, ale nie zachwycił mnie.
Potem ponad sześciokilometrowy spacer po Parku Ankarana. Towarzyszyła nam czwórka lokalnych przewodników – jeden na początku, jeden w środku, jeden na końcu i jeden tuż przed grupą, który wypatrywał zwierząt. Lemury, kameleony, gekony, tropikalna flora. W końcu las ustąpił miejsca ostrym skałom i wiszącym mostkom. Widoki niesamowite, choć upał dawał się we znaki. Wieczorem dotarliśmy do hotelu w Ambilobe – wysoki standard, ogromny pokój, choć widok z balkonu niezbyt ciekawy… ale timelaps jest.
Dzień 4 – Plantacja kakao i powrót na Nosy Be
Rano szybki spacer po mieście – bieda, kurz, ale życie tętniło na ulicach. Po śniadaniu odwiedziliśmy plantację kakao. Przewodnik opowiedział nam nie tylko o kakao, ale i pieprzu, wanilii, suszeniu, przetwarzaniu i uprawach. Spróbowałem świeżego pieprzu i kakao – świeże owoce jada się tylko dla miąższu otaczającego pestkę. Wąchałem trawę cytrynową, cynamon, kurkumę i inne, których nazw nie zapamiętałem. Po pysznym obiedzie na plantacji, szybka łódka zabrała nas z powrotem do hotelu na Nosy Be.
Dzień 5 – Przejażdżka quadem po wyspie
Dziś przyszedł czas na quady! Przewodnik poprowadził mnie przez wąskie uliczki miasteczka, przez plantacje aż do malowniczego wodospadu, pod którym popływałem. Później jechaliśmy przez pola i lasy do odosobnionej wioski, gdzie zobaczyłem pola ryżowe – niestety suche o tej porze roku. Mijałem lokalnych mieszkańców i czułem zapach ognisk. Choć wycieczka nie należała do tanich, pozwoliła mi poczuć Madagaskar na nowo – z innej perspektywy niż zza szyby busa. Wiatr, słońce i ludzie byli na wyciągnięcie ręki. Po czterech godzinach wróciłem do hotelu – obiad, relaks na plaży, kolacja i wieczorne gwiazdy.
Dzień 6 – Trzy wyspy: Nosy Komba, Nosy Tanikely, Nosy Sakatia
Rano wsiedliśmy do busa, który zawiózł nas do portu. Dziś wycieczka łodzią na trzy wyspy. Najpierw Nosy Komba – spotkanie z lemurami, wężami i żółwiami. Można było też zobaczyć, jak żyją lokalni mieszkańcy.
Później Nosy Tanikely – krystaliczna woda, snorkeling i podziwianie rafy. Chwilę później relaks na plaży. Na koniec Nosy Sakatia – piękne otoczenie, pyszny obiad i wypoczynek. Potem wróciliśmy na hotelową plażę.
Dzień 8 – Rajska Nosy Iranja
Ostatni pełny dzień wycieczki – wyjazd na Nosy Iranja. To jedna z tych miejscówek, które wyglądają jak z pocztówki. Największą atrakcją była grobla łącząca dwie wyspy, którą można przejść tylko podczas odpływu. Krystalicznie czysta, płytka woda rozciągała się setki metrów od brzegu. Wspiąłem się na punkty widokowe, by zobaczyć groblę z góry – niesamowite widoki. Obiad zjedliśmy pod wiatą, w cieniu palm. Wokół stragany z pamiątkami, kolorowe materiały i domy lokalsów. Wszystko w ciepłych promieniach słońca. Ciężko było uwierzyć, że to wszystko naprawdę.