Kirgistan i Kazachstan
Kirgistan i Kazachstan
9 – 22 maja 2024
Pomysł na podróż do tych dwóch państw wziął się z propozycji taniego przelotu do Kirgistanu i jeszcze tańszego powrotu do Warszawy z Kazachstanu. Jedyny haczyk polegał na tym, że Pegaz odlatywał z Pragi… tej w Czechach. Jednak doliczając nawet pociąg do Pragi, podróż tam i z powrotem kosztowała mnie około 500 zł. Ponieważ Pegaz nie chciał sprzedać więcej tak tanich biletów, kupiliśmy jeszcze dwa z Berlina i dwa z Mediolanu. W ten sposób, na grzbietach różnych pegazów, przylecieliśmy do Kirgistanu, by wspólnie ruszyć w podróż po tych krajach.
Dzień 1 – Bishkek, Burana Tower i gorące źródła Ysyk-Ata
Po wylądowaniu w Biszkeku, stolicy Kirgistanu, ruszyliśmy do miasta, by coś zjeść. Biszkek, położony u podnóża gór Tien-szan, jest największym miastem w kraju. Następnie udaliśmy się w kierunku wieży Burana. Ta wieża to minaret z XI wieku, pozostałość po starożytnym mieście Balasagun, które było jednym z ważniejszych miast na Jedwabnym Szlaku. Pogoda nie dopisała, więc po znalezieniu noclegu u lokalnego gospodarza udaliśmy się do gorących źródeł w Ysyk-Ata, znanych ze swoich leczniczych właściwości. Tym ciepłym akcentem zakończyliśmy ten chłodny dzień.
Dzień 2 – Wodospad Kegeti i kanion Kok-Monok
Pomimo chłodnej pogody, wyspani i najedzeni, ruszyliśmy w kierunku kolejnych atrakcji. Pierwszą z nich był wodospad Kegeti, położony w malowniczej dolinie niedaleko Biszkeku. Następnie odwiedziliśmy kanion Kok-Monok, który oferuje spektakularne widoki na surowe skaliste formacje. Szukaliśmy też drugiego kanionu, ale niestety nie udało się go znaleźć. Warunki pogodowe nie zachęcały do dalszych poszukiwań.
Dzień 3 – Jezioro Yssyk-Kul
Rano wyszliśmy nad jezioro Yssyk-Kul, jedno z największych jezior górskich na świecie, położone w północno-wschodniej części Kirgistanu. Jezioro jest znane z wyjątkowej czystości i pięknych plaż, na których często można spotkać pasące się konie. Po zrobieniu kilku zdjęć i zjedzeniu śniadania za 6 zł, ruszyliśmy w drogę powrotną do Biszkeku. Tam wsiedliśmy do autobusu do Ałmat, aby przedostać się do Kazachstanu. Granicę trzeba było przejść pieszo, co zajęło trochę czasu na kontroli, ale na szczęście wszyscy zostali przepuszczeni. Po przesiadce do innego autobusu, czekała nas długa droga do stolicy Kazachstanu. Po dotarciu na miejsce, ogarnęliśmy auto, jedzenie i poszliśmy spać.
Dzień 4 – Ałmaty, Alma Arasan
Ałmaty, dawna stolica Kazachstanu, można opisać jednym słowem: „korki”. Dlatego porzuciliśmy auto i w miasto ruszyliśmy metrem. Po krótkim zwiedzaniu i pysznym jedzeniu, wybraliśmy się autem za miasto. Naszym celem były zielone górskie tereny Alma Arasan, położone na południe od miasta. Jest to popularne miejsce wypoczynkowe, znane z malowniczych krajobrazów i gorących źródeł.
Dzień 5 – Ałmaty, Ile-Alatau
Kolejny dzień spędziliśmy w mieście i jego zielonych okolicach. Tym razem odwiedziliśmy park narodowy Ile-Alatau, który rozciąga się na południe od Ałmaty. Park oferuje wspaniałe widoki, bogatą faunę i florę oraz liczne szlaki turystyczne. Pogoda dopisała – na dole było ciepło i słonecznie, a po wejściu na szczyt… również było ciepło i słonecznie, mimo że śnieg wciąż leżał na zboczach gór i przy strumieniu.
Dzień 6 – Kanion Szaryński i Jezioro Kolsai
Wyruszyliśmy na wschód, przez rozległe pustkowia, drogami, których końca nie było widać. Naszym pierwszym celem był Kanion Szaryński, często porównywany do Wielkiego Kanionu w USA. W kanionie było bardzo gorąco, ale również bardzo malowniczo, a na końcu czekała rzeka i nieco drzew. Spotkaliśmy tam czworo Polaków, którzy podróżowali w bardziej ekstremalny sposób – bez samochodu, za to z namiotami. Podzieliliśmy się naszym autem, a oni podzielili się fantastycznymi opowieściami o swoich przygodach.
Z nowymi pasażerami ruszyliśmy dalej w kierunku jeziora Kolsai, po drodze zahaczając o kolejny kanion.
Dzień 7 – Jezioro Kaindy
Rano wróciliśmy nad jezioro Kolsai, gdzie znów spotkaliśmy naszych polskich znajomych. Razem z nimi udaliśmy się nad kolejne jezioro, Kaindy. Droga była trudniejsza – najpierw autem po wertepach i przez strumienie, a potem pieszo pod górę i na dół. Jezioro Kaindy jest znane z drzew wyrastających z wody, które tworzą niesamowity widok. Jezioro powstało na skutek trzęsienia ziemi w 1911 roku, które doprowadziło do zalania doliny.
Dzień 8 – Ałtyn Emel i śpiewająca wydma
Kolejną atrakcją na naszej mapie był park narodowy Ałtyn Emel. Ogromny obszar, po którym należy jeździć autem terenowym, ma kilka kluczowych atrakcji. Jedną z nich jest śpiewająca wydma, która wydaje specyficzne dźwięki, gdy się po niej zjeżdża. Niestety tego dnia nie była w nastroju do śpiewania, prawdopodobnie z powodu nocnego deszczu. Przy próbie zjeżdżania wydawała tylko ciche, niewyraźne jęki… ale widoki były piękne.
Dzień 9 – Ałtyn Emel i góry Aktau
Kolejny dzień w parku narodowym Ałtyn Emel. Tym razem skierowaliśmy się do gór Aktau, znanych z unikalnych kolorowych skał i fantastycznych formacji geologicznych. Po krótkiej wizycie u mechanika (nasze auto potrzebowało naprawy) udaliśmy się na nocleg do miejscowości Kapszagaj.
Dzień 10 – Kapszagaj
Trafiliśmy do fantastycznego hotelu z basenem. Jego wygląd wieczorem i o poranku był tak klimatyczny, że aż żal było go opuszczać. Udaliśmy się na plażę pobliskiego jeziora Kapszagaj, sztucznego zbiornika na rzece Ili, popularnego miejsca rekreacji. Widok, który się nam ukazał, był prawie tak piękny jak ten w hotelu. Na drugim brzegu jeziora było widać wąski pas lądu, nad nim chmury, a nad nimi góry. Wyglądało to tak, jakby góry były na niebie. Fantastyczne.
Dzień 11 – Tamgały Tas
Przed powrotem do Ałmat, udaliśmy się jeszcze do Tamgały Tas, miejsca, gdzie na skałach zachowały się starożytne malowidła. Tamgały Tas jest znane z buddyjskich inskrypcji i petroglifów, które pochodzą z różnych okresów historycznych.
Dzień 12 – Ałmaty
Nadszedł ostatni dzień zwiedzania. Spędziliśmy go w stolicy, spacerując po parkach. Oddaliśmy auto, zrobiliśmy ostatnie zakupy, a następnego dnia wczesnym rankiem udaliśmy się na lotnisko i polecieliśmy prosto do Warszawy… no prawie.
Lot był z przesiadką w Ankarze, stolicy Turcji. Zostawiliśmy więc bagaże w bagażomacie, który chciał je zjeść, i pojechaliśmy autobusem do miasta. Krótki spacer, szybkie jedzenie i powrót na lotnisko. Tym razem już na poważnie polecieliśmy prosto do Warszawy.